piątek, 22 czerwca 2018

Dziedzictwo Mroku - Rodział 3

  Dzień urodzin minął Tomkowi, bardzo szybko. Koledzy i koleżanki wypytywali się go, o ten list i sowę. Jednak nic im nie powiedział.
Następnego dnia, pojechał z mamą, do Dziurawego Kotła – pubu i motelu przez który był wejście do magicznej części Londynu.
  Do pubu weszli dokładnie o 12:00. Anna przywitała się z barmanem Tomem.
- Hej Tom. Przyprowadziłam dzisiaj swojego syna na jego pierwsze zakupy na Ulicy Pokątnej.
- Jak masz na imię młodzieńcze?
- Tomek. – odpowiedział po polsku.
- Nie rozumiem. Tomek? Masz na myśli imię Tom? – zapytał barman.
- Dokładnie. – opowiedział chłopiec.
- W takim razie powodzenia na pierwszych zakupach. – powiedział barman.
   Chwilę później do Dziurawego Kotła wszedł brodaty mężczyzna, wielki jak stodoła.
- Część Tom. – przywitał się z barmanem.
- Oooo. Cześć Hagrid. Co cię dzisiaj tu sprowadza? – zapytał barman.
- Ten młodzieniec. – odparł olbrzym i wskazał na Tomka.
Chłopak przestraszył się nie na żarty i schował się za swoją matkę.
- Jestem Rubeus Hagrid. Strażnik kluczy i gajowy w Hogwarcie. Jestem tu po to, żeby przekazać wam klucz do waszego skarbca w Banku Gringotta. Poza tym, chcę przekazać prezent urodzinowy, Tommy'emu. – powiedział olbrzym.
Anna i Tomek przedstawili się gajowemu, i razem poszli na tyłu baru.
Tam Hagrid, wyjął swój różowy parasol i stuknął nim w cegły dookoła jednej wyszczerbionej.
Cegły rozstąpiły się i odsłoniły wejście na ulicę Pokątną.
    To już nie była ta sama ulica, co kiedyś. Dużo sklepów zostało zamkniętych. Jednak Olivanderowie, nadal wytwarzali i sprzedawali różdżki. Jednak przenieśli się do nowego sklepu, ponieważ poprzedni został zniszczony przez Śmierciożerców, zaledwie rok wcześniej.
Najpierw udali się do Banku Gringotta.
Hagrid zaprowadził ich do banku. Weszli do środka. Tomek oniemiał z zachwytu.
   Podeszli do okienka kasowego.
Hagrid chrząknął. Goblin z długim zakrzywionym nosem popatrzył się na nich.
- Państwo w jakiej sprawie?
- Chcę się dostać do mojego skarbca. – powiedziała Anna.
- Pokaże pani swoją różdżkę.
Ku zdziwieniu Tomka, Anna wyjęła z torebki różdżkę i pokazała ją goblinowi.
- Wszystko się zgadza. Proszę za mną. – powiedział goblin.
Poszli do kolejki i usiedli w wagoniku.
Najpierw ruszyli powoli. Jednak później kolejka nabrała prędkości.
Po około pięciu minutach jazdy, zatrzymali się przed skarbcem numer 197.
Wysiedli i podeszli do drzwi.
- Poproszę o klucz. – powiedział goblin.
Anna podała klucz i razem z Tomkiem i Hagridem, patrzyli, jak są otwierane drzwi.
Przy świetle lampki olejowej, zobaczyli góry złotych galeonów, srebrnych sykli i brązowych knutów.
Sama Anna była zaskoczona widokiem tego bogactwa. Zaczęła nabierać w torebkę monet. Kazała też Tomkowi zabrać ile zdoła unieść.
    Następnie udali się do nowego sklepu Olivanderów, po różdżkę.
Tomek wszedł do środka. Od razu przywitał go właściciel – Garrick Olivander.
- Witam panie... – przywitał się z Tomkiem legendarny wytwórca różdżek.
- Tom Sobieski. – odpowiedział Tomek po angielsku.
- Zatem chce pan kupić swoją pierwszą różdżkę?
Tomek skinął głową.
- W takim razie, może ta? – powiedział i podał mu różdżkę z jasnego drewna.
- Co mam zrobić? – zapytał Tomek z zakłopotaniem.
- Machnij nią! – odparł pan Olivander.
Tomek machnął różdżką, i pozostałe zaczęły latać.
- Nie! Zdecydowanie nie tą! – krzyknął pan Olivander, po czym poszedł szukać innej różdżki. Po dłuższej chwili znalazł jedną, polakierowaną na kolor kanarkowy, po czym podał ją Tomkowi.
    Z różdżki wydobył się blask, i rozniósł się po całym sklepie.
- To ciekawe. Bardzo ciekawe. Już kiedyś sprzedałem różdżkę z rdzeniem z serca tego smoka. Co dziwniejsze, również była wykonana z leszczyny. – powiedział pan Olivander.
- A kto jest właścicielem tej różdżki? – zapytał Tomek, pełny ciekawości.
- Nazywa się Linden. Był jednym z najbardziej zaufanych popleczników Lorda Voldemorta. Jednak Matt Linden, uniknął uwięzienia w Azkabanie. Obecnie nie wiadomo, gdzie się znajduje.
Tomek słuchał z zaciekawieniem.
W pewnym momencie, do sklepu weszła Anna.
- Widzę, że różdżka już Ciebie wybrała – powiedziała do syna po polsku.
- Tak mamo. To leszaczyna, z rdzeniem z włókna smoczego serca. – pochwalił się.
- Ja też poproszę różdżkę. – powiedziała Anna.
Pan Olivander, był bardzo zdziwiony, że kobieta po trzydziestce chce kupić różdżkę.
- Poprzednia różdżka się złamała. Uczyła mnie mama, w Polsce. Jednak nie chodziłam do żadnej szkoły magii.  – powiedziała po angielsku.
Pan Olivander, znowu poszedł szukać różdżki, i szybko znalazł o jasnobrązowej barwie.
Anna chwyciła różdżkę i natychmiast zaświeciła jasnym światłem, które ją ogarnęło.
- To niesamowite! Jedyna różdżka, jaką zrobiłem z rdzeniem z włosa wili! I akurat wybiera Ciebie.
- Możliwe jest, żebym miała w sobie krew wili? – zapytała Anna.
- Jak najbardziej możliwe. Wile pochodzą z Bułgarii, ale już dawno się zaadaptowały się w innych krajach. Proponuję zapisać się na Wimgurok – korespondencyjny kurs magii.
Nagle do sklepu wszedł barczysty mężczyzna około czterdziestki. Włosy miał czarne, lekko siwe na skroniach.
Nos miał krótki i lekko zadarty do góry.
Nosił gęsty zarost i okulary.
- Witam pana. – przywitał go pan Olivander.
- Witam panie Olivander. Witam państwa. – przywitał się ze wszystkimi.