- Gdzie ja jestem? Kim jesteś? – zapytałem faceta przy biurku.
Wstał od biurka i podszedł do mnie.
- Anthony Kowalski. Jestem tym zaufanym lekarzem Johnny’ego Burnetta. – odpowiedział blondyn z polskim akcentem.
- To do ciebie mnie przywiózł? Jak długo byłem nie przytomny? – zapytałem zaciekawiony.
- Miesiąc. Po operacji utrzymywałem cię w śpiączce farmakologicznej.
Zatkało mnie. Nie mogłem wydusić z siebie ani jednego słowa. Uciekł mi cały miesiąc.
- Zadzwonię do Johnny’ego i powiem mu, że już się obudziłeś. – powiedział lekarz.
Wziął z biurka najnowszy telefon iFruit, wybrał numer Johna i przełączył rozmowę na głośnik. Po chwili ktoś odebrał.
- Cześć Tony. Właśnie miałem dzwonić do ciebie w sprawie tego Rdzennego Amerykanina. Co z nim? – zapytał John.
- Niedawno się obudził. Wypytuje o ciebie. – odpowiedział lekarz.
- Cześć John. Jeszcze raz wielkie dzięki za ratunek. Bark mnie boli tylko wtedy, gdy ruszam ręką. – powiedziałem do swojego wybawcy.
- Poleżysz u Tony’ego jeszcze dwa tygodnie. Potem możesz wrócić do domu. Ale przez kolejny miesiąc będzie do Ciebie przychodziła pielęgniarka, którą zatrudniłem. Musisz wrócić do formy. Taki postrzał to poważna sprawa. – odpowiedział John.
- Tom. Kula zerwała mięsień kapturowy. Poskładałem cię, ale rehabilitacja będzie konieczna. – dodał Tony.
- Jak długo będę musiał się leczyć, zanim wrócę do pełnej sprawności? – zapytałem.
- Może być tak, że twoje ramię, nigdy nie wróci do poprzedniego stanu. Ale jeśli będziesz dużo pływał, to możliwe, że za rok wrócisz do pełnej formy.
- Za rok?! A za co mam żyć?! Ten skok na kasyno miał mnie ustawić na długie lata! A teraz gdy Camilus i Olivia mnie zdradzili, to jedyne co mam to mieszkanie w Del Perro Hights i zaległe rachunki do zapłacenia! – wykrzyczałem to lekarzowi prosto w twarz.
- O to się nie martw. Zapłacisz rachunki z wypłaty ode mnie. Popracujesz w moim salonie gier na Del Perro. To niedaleko twojego mieszkania. – spokojnie odpowiedział John. – To ten salon na przeciwko Ammu-Nation.
Minęły dwa długie tygodnie w domu Tony’ego, gdzie zajmowała się mną bardzo miła i profesjonalna pielęgniarka Julia.
Ostatniego dnia pobytu u Tony’ego Kowalskiego wypiłem z nim butelkę whisky i na prawdę się polubiliśmy, mimo że na początku byłem trudnym pacjentem.
W dniu powrotu, sam John przyjechał po mnie do Tony’ego.
- Cześć Tom. Czy jesteś gotowy na powrót do żywych? – zapytał mnie.
- A jak myślisz? Jestem tu już dwa miesiące. Jeszcze trochę, a wyląduję w Parsons na odwyku. Jem vicodin jak cukierki. – odpowiedziałem solidnie wkurzony. – Bez tego bark mnie tak boli, że mam ochotę umrzeć, żeby to już się skończyło.
- Dlatego przepisuję ci ketoprofen. Bierz tylko wtedy, gdy ból będzie na prawdę silny. I oczywiście nie pij alkoholu. Ale zalecam dwa razy dziennie przyjmować marihuanę. Jest dużo sklepów konopnych na mieście. Ale ja polecam Smoke on the water. Jest przy Vespucci Beach. – powiedział Tony.
- Tom. Zawiozę cię tam od razu. Chociaż równie dobrze mogę polecić, żeby moi ludzie przywieźli ci tyle gandzi ile potrafisz wypalić, albo zwaporyzować. Bo to ja zaopatruję Smoke. – powiedział John.
- A masz teraz trochę tej swojej gandzi? – zapytałem z zaciekawieniem.
- No jasne, że mam. – powiedział John i wyjąl z kieszeni gotowego jointa.
Wyszliśmy przed dom Tony’ego i wszyscy zapaliliśmy. Była to najlepsza marihuana jaką w życiu paliłem.