Tom siedział w Pokoju Wspólnym, razem z innymi Krukonami, ciągle myśląc, że będzie go uczyć babcia.
- Tom. Nad czym tak rozmyślasz? – zapytał Alan.
- Nad tym, że będzie nas uczyć moja babcia. Dawno się z nią nie widziałem. Mieszka w Polsce. Jest takie miasto, blisko Gór Świętokrzyskich. Znane z hutnictwa i fabryki samochodów ciężarowych. Ja tam nigdy nie byłem. Ale pojedziemy w wakacje. Tatę też zabieramy. To miasto nazywa się Starachowice.
Wieczór minął im dość szybko. Tom poszedł spać dość późno. Obudził go rano Ben.
- Tom. Wstawaj. Bo spóźnimy się na śniadanie.
Przebrał się szybko i złapał torbę, w której były przybory szkolne. Wbiegając po schodach, potknął się i przewrócił. Ostry ból przeszył jego ramię. Zaczął wrzeszczeć na dały pokój wspólny.
Natychmiast przybiegł prefekt naczelny.
- Przepuśćcie mnie! Zaprowadzę go do skrzydła szpitalnego! – krzyknął śniady uczeń. – Tom. Wstawaj. Musisz iść natychmiast do skrzydła szpitalnego. Pani Pomfrey musi ci wyleczyć rękę.
- Skąd znasz moje imię? – zapytał zamroczony Tom.
- Tom! To ja. Rolf Skamander! Spotkaliśmy się w księgarni Esy i Floresy na ulicy Pokątnej. Mój dziadek dał ci egzemplarz swojej książki „Fantastyczne Zwierzęta i jak je znaleźć”. – odparł prefekt.
Chwilę później Tom zemdlał, a Rolf wziął go na ręce i udał się z nim do skrzydła szpitalnego. Przekazał Toma, pod opiekę pani Pomfrey, po czym wrócił do swoich zajęć.
Tom ocknął się po kilku minutach po wyleczeniu zaklęciem Episkey, jego ręki.
- Gdzie ja jestem? Co się stało? Kim pani jest? – zapytał Tom
- Poppy Pomfrey. Jestem pielęgniarką w Hogwarcie. Złamałeś rękę, biegnąc po schodach. A przynajmniej tak mówił Rolf Skamander. Jesteś w skrzydle szpitalnym. Za chwilę możesz iść na śniadanie.
Tom chwilę później, udał się do Wielkiej Sali. Przy wejściu spotkał Rolfa.
- Witaj Tom. Widzę, że już z ręką wszystko w porządku. – powiedział prefekt.
- Zgadza się, Rolf. Pani Pomfrey, szybko ją wyleczyła.
- Idź na śniadanie, bo zjedzą wszytko co najlepsze. Dzisiaj polecam jajka na bekonie.
Tom wszedł do Wielkiej Sali, i natychmiast udał się do stołu Krukonów. Nałożył sobie jajka sadzone, bekon i tosty. Chwilę później przyszli Ben i czarnowłosy chłopak którego imienia nie pamiętał.
- Z ręką już w porządku? – zapytał Ben.
- W jak najlepszym. Pani Pomfrey szybko mi ją wyleczyła. Tylko nie zapamiętałem jaka jest inkantacja zaklęcia. – odparł Tom.
Tom zjadł do końca jajka na bekonie i popił sokiem z dyni.
Następnie wszyscy udali się do klasy Obrony Przed Czarną Magią, gdzie miała odbyć się pierwsza lekcja z babcią Toma.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz